wtorek, 22 lutego 2011

Dieta. By schudnąć od czegoś trzeba zacząć.

Wiem jak trudno sobie powiedzieć: - Od dziś się odchudzam.
Postanowienia noworoczne, urodzinowe, imieninowe i tak bez końca. Czujemy na sobie bagaż kilogramów i ten dyskomfort, gdy przychodzi lato, a my się ubieramy tak by ukryć swoje krągłości. Dotyczy to nas wszystkich. Grubasów. Nie ma, co ukrywać. Ta nazwa wielokrotnie unikana przez nas powinna wreszcie trafić do nas. Piszę do nas, choć dziś nie zaliczam się do tej grupy, ale wiem, że jeżeli sobie odpuszczę w mym reżimie trafię do tej społeczności ponownie. Dziś po dwóch latach utrzymuję wagę na poziomie 85kg. W szczytowym okresie nadwagi nosiłem na nogach 120kg.
Gdy brałem ślub, jako młody chłopak prawie 30 lat temu przy moim wzroście 187cm ważyłem 77kg. Zajmowałem się czynnie sportem. Niestety obowiązki rodzinne (czytaj – również lenistwo tapczanowe), spowodowały rezygnację ze sportu. Waga ruszyła do przodu. Rok później wyrok brzmiał 105kg. Było mi dobrze. Nic nie przemawiała za tym by coś z tym zrobić. Bo i po co?
Znacie to? Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego po ślubie większość z nas tyje? Mężczyźnie nie potrzeba zabiegać o kobietę, bo ją ma, a ona ma więcej obowiązków i mniej czasu o dbanie o siebie. Zaniedbujemy siebie samych w imię rodzinnego obowiązku. Obiady na prędko na stojąco nie raz w biegu lub kanapka w pośpiechu. Wieczorna pizza z mikrofali lub piekarnika, odgrzany z gotowych produktów z supermarketu obiad i to o wieczornej porze. Niedzielne rodzinne „spacery” do pizzerni lub innego fast foodu, dobry film z ciężką przekąską przed telewizorem, a to wszystko zamiast aktywności w tych wolnych chwilach, których mamy w tygodniu tak nie wiele.
Z natury człowiek jest leniwy i wygodny. Nie lubi się przemęczać. To i się nie przemęczamy. Tyjemy. O gorsza wciągamy w to nasze dzieci. One nabierają naszych manier. Też zaczynają tyć. Błagają o wypad do nieszczęsnych fast foodów, o komputer, o nową grę do niego. Sami stajemy się grubasami tworząc następną rzeszę podobnych, która będzie robić to samo i tak samo aktywnie ze swoimi latoroślami.
Jaki ratunek?
Prosto mówiąc zmiana stylu życia. Powie ktoś: - Większego banału nie mógł powiedzieć. Może to i banał, ale to prawda. Mnie się udało. Zmieniłem nawyki żywieniowe, które wpaja się nam od dziecka. Młody organizm jakoś do pewnego czasu daje sobie z tym radę, (choć nie zawsze), ale nim dalej tym gorzej. Młodzież dziś zaczyna być coraz bardziej otyła. To nasza wina w tworzeniu tak ułomnego następnego społeczeństwa z wadami i chorobami z wynikających z problemów nadwagi.
Wszystko, co pisze jest częścią mego doświadczenia. Tego, co mnie dotknęło.
Po latach zaniedbań pozostały dwie choroby. Nadciśnienie i cukrzyca. Gdy człowiek jest młody nie liczy się z następstwami otyłości. Gdy zaczyna się wiek średni i organizm upomina się o swoje. Próbujemy dbać o siebie. Niestety często jest już za późno i koszty zaczynają rosnąć naprawy lub przeciw działaniu tego, co zaniedbaliśmy wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz